Żałoba jest zazwyczaj reakcją na utratę ukochanej osoby lub jakiegoś abstraktu np. ojczyzny, wolności, ideału. U niektórych jednak ludzi te same przyczyny zamiast żałoby wywołują melancholię. Żałoba powoduje znaczne odejście od normalnych postaw wobec życia, to jednak nigdy nie traktujemy ich jako patologicznych.
Cechy charakteryzujące melancholię to: głębokie bolesne przygnębienie, utrata zainteresowania światem zewnętrznym, utrata zdolności kochania, zahamowanie wszelkiej aktywności oraz obniżenie poczucia własnej wartości wyrażone przez samooskarżenie i oczekiwanie na karę. Te same zaburzenia stanu psychicznego spotykamy u osób będących w żałobie, jednak w żałobie nie mamy do czynienia z zaburzeniem stosunku do samego siebie, z obniżeniem poczucia własnej wartości.
Na czym polega proces żałoby? Rzeczywistość pokazuje, że obiekt kochany nie istnieje, co wymaga wycofania całego libido z tego obiektu. Wymóg powoduje zrozumiały sprzeciw, który może być tak silny, że powoduje odwrócenie się od rzeczywistości i przywarcie do obiektu poprzez halucynacyjną psychozę życzeniową.
W niektórych przypadkach melancholii jest ona również reakcją na utratę ukochanego obiektu – lecz jest to utrata w sensie bardziej abstrakcyjnym niż w przypadku żałoby. Obiekt może nie umrzeć realnie, lecz jest on utracony jako obiekt miłości. W jeszcze innych przypadkach mamy do czynienia z utratą, lecz ani pacjent ani my nie możemy świadomie wskazać tego, co zostało utracone. W takim przypadku pacjent świadomie przeżywa utratę, która powoduje jego melancholię, ale jedynie w takim sensie, że wie kogo utracił, nie wiedząc co w nim utracił. Mogłoby to sugerować, że melancholia pojawia się wyniku nieświadomej utraty, w odróżnieniu od żałoby, w której wszystko co utracone jest świadome.
W żałobie świat stał się biedny i pusty. W melancholii biedne i puste staje się Ego. Pacjent prezentuje nam swoje Ego jako nic niewarte, niezdolne do jakichkolwiek osiągnięć oraz nikczemne z moralnego punktu widzenia. Oskarżając siebie i oczerniając, melancholik oczekuje odrzucenia go i ukarania. Melancholiczny pacjent nieustannie poniża siebie i upokarza współczując swym krewnym, że posiadają w rodzinie tak nic nie wartą osobę jak on. Swój krytycyzm wobec siebie odnosi również do przeszłości twierdząc, że nigdy nie był lepszy. Ten obraz urojeń niższościowych uzupełnia bezsenność, odmowa przyjmowania pokarmu oraz przezwyciężenie instynktu samozachowawczego, który zapewnia każdej żywej istocie możność utrzymania się przy życiu.
Nietrudno spostrzec, że w melancholii nie ma związku między stopniem samoponiżania a jego realnym uzasadnieniem. Dobra, zdolna i inteligentna osoba chora na melancholię będzie mówiła o sobie nie lepiej niż inny chory, mniej zdolny i nie tak inteligentny. Melancholik nie zachowuje się w ten sposób jak osoba nękana „normalnymi” wyrzutami sumienia, ponieważ w melancholii uczucie wstydu jest nieobecne lub występuje w bardzo nieznacznym stopniu. Wręcz przeciwnie pacjent znajduje satysfakcję w eksponowaniu siebie. Analogia z żałobą sugeruje, ze pacjent cierpi z powodu utraty obiektu natomiast wypowiedzi chorego wskazują bardziej na utratę w obrębie Ego. Słuchając cierpliwie wielu rożnych samooskarżeń melancholicznego pacjenta nie można oprzeć się wrażeniu, że nawet najcięższe z nich często pasują do samego chorego, ale że też niewielkimi zmianami, pasują one do kogoś innego, kogo pacjent kocha, kochał lub kochałby. Zatem samooskarżenia są oskarżeniami dotyczącymi kochanego obiektu, przeniesionymi na własne Ego pacjenta. Kobieta, która głośno lituje się nad swoim mężem, że ma taką „do niczego” żonę jak ona w rzeczywistości oskarża swojego męża, że jest on w jakimś sensie „do niczego”. Pacjenci nie przeżywają wstydu i nie kryją się ze swymi samooskarżeniami, ponieważ w gruncie rzeczy dotyczą one kogoś zupełnie innego.
Analiza melancholii pokazała, że Ego może zabić samego siebie jedynie wtedy, kiedy traktuje siebie jako obiekt. W takiej sytuacji jest wstanie skierować przeciwko sobie wrogość uprzednio kierowaną do obiektu.
Treść manii nie różni się od treści melancholii – oba te zaburzenia borykają się z tym samym zespołem problemów, tyle, że w melancholii Ego ulega, poddaje się a w manii Ego ujarzmia problem lub odsuwa go na bok. Mania jest pewnego rodzaju triumfem, tylko, że podobnie jak w melancholii, to co Ego pokonało i nad czym odniosło triumf pozostaje ukryte nieświadome.
Istotne z perspektywy Freuda było to, iż strata we wczesnym dzieciństwie powoduje podatność na depresję w życiu dorosłym. Zauważył on również, że umniejszanie swojej wartości – wyraźne i częste u pacjentów w depresji – jest konsekwencją skierowanej przeciwko sobie wrogości. Freud uznał, że wrogość pacjenta jest zwrócona do wewnątrz, ponieważ jego self identyfikuje się z utraconym obiektem. W 1923 roku Freud zauważył, że w niektórych przypadkach umieszczenie utraconego obiektu w sobie i utożsamienie się z nim może być jedynym sposobem na rozstanie się z ważną osobą w życiu. Twierdził, że pacjenci cierpiący na melancholię mają nowe superego, które wiązał z poczuciem winy z powodu agresji okazanej ukochanym osobom.
We współczesnym psychodynamicznym modelu depresji utrata rodzica we wczesnym dzieciństwie powoduje rozwój porzuconego self, które nie może mieć potrzeb zaspokojonych w tradycyjny sposób przez rodzica. Dziecko uwewnętrznia również reprezentację obiektu, który je porzucił. Dorasta w poczuciu utraty i tęsknoty, które w życiu dorosłym budzą się pod wpływem każdego stresora mającego związek z utratą.
Wg Freuda melancholia tj żałoba „zmusza” Ego do porzucenia obiektu przez uznanie go za zmarły i zachęca Ego do kontynuowania życia, tak jak każde poszczególne zmaganie ambiwalencji „rozluźnia” związek libido z obiektem poprzez lekceważenie, oczernianie a nawet jak gdyby zabijanie go. Po tym wyładowaniu wściekłości lub porzuceniu obiektu jako bezwartościowego, możliwe jest zakończenie procesu melancholii na poziomie nieświadomości. Satysfakcja Ego z tego, że jest lepsze, jak i z tego, że jest bardziej wartościowe, jest równie silna.
Artykuł na podstawie: Zygmund Freud „Żałoba i melancholia”.